Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Odczasu,jakmieszkamuszynkarki,nieśmiałamwejść
dokościoła.
–Bógjestlitościwy!Dlaczegoboiszsięmodlić?
–O!Nie…dosyćjużobrażamPanaBoga.
PochwilimilczeniaRudolfzapytałGualezę:
–Czykochałaśjużkiedy?
–Nigdy!Żebykochać,trzebabyćuczciwą…Alenie,niemówmy
otym.
–Dobrze,mówmyoczyminnym…Sprawiłemciprzykrość?
–Panjesttakdobrydlamnie,żemisięchcepłakać…Wziąłmnie
pannawieśdlamojejprzyjemności…Nieprędkozapomnętakwielkie
szczęście.
–Szczęścierzadkosięzdarza!Ja,jeżeliniejestemszczęśliwy,
przynajmniejczęstomarzęoszczęściu.Chciałbymbyćbardzobogaty;
miećpowozy…żyćwwielkimświecie,codzieńchodzićdoteatru.
Aty?
–Janieżądamtakwiele.Bylebymmiałaczymzapłacićmojej
gospodyni…trochępieniędzy,schludnypokoik.
–Idużokwiatówwoknie?
–O,koniecznie!…
–Leczskoromarzyć,tomożnasobienacoświęcejpozwolić…
Pięknesuknie?…
–Niekoniecznie…Chcętylkobyćwolna,mieszkaćnawsi,anade
wszystko…umieraćniewszpitalu…Tookropnamyśl!…My,biedni
ludzie…Mojaznajomaumarławszpitalu…ajejciało…oddano
chirurgom!–szepnęłazestrachemGualeza.
–Ach!Tookropne!…
–Darujpan…Jedziemynawieś,żebysięrozweselić,ajaciągle
mówięotaksmutnychrzeczach,mójBoże,mimomejwoli.Nigdynie
byłamtakszczęśliwajakdzisiaj,ajednakciąglemamłzywoczach…